Dziecko nie stosuje się do naszych, dorosłych pojęć i zasad; nie ocenia, nie szacuje, nie definiuje, nawet nie nazywa. Jest naturalne i radosne. Czuje się wolne. Kocha i jest kochane. Bawi się w sposób naturalny, ma poczucie zaufania do świata, jest naturalnie szczęśliwe. Instynktownie chce ten okres dzieciństwa zachować jak najdłużej.
Z czasem dorosłość często wbija młodego człowieka w problemy, w poczucie winy, w bezsilność, w niskie poczucie wartości, czasami we wstyd czy w pychę. Pierwotna niewinność i radość, wewnętrzny spokój giną lub przesuwają się na dalszy plan; stajemy się dorośli. Jednak można i warto z tej prozy życia otrząsnąć się i właśnie nasze dziecko może być w tym procesie pomocne.
Dziecko może być nauczycielem poprzez dawanie nam przykładu i często tak jest w przypadku nauki miłości, ale może też uczyć nas jakiejś cechy, na przykład cierpliwości, nie posiadając jej samemu. Będąc skrajnie niecierpliwym powoduje, że my musimy być cierpliwi, aby dać sobie z nim radę i móc je wychowywać i kochać. U mnie najmłodszy synek jest nauczycielem miłości, średni nauczycielem cierpliwości i wyrozumiałości, starszy nauczycielem współodczuwania, a najstarsza, dorosła córka nauczycielem równowagi i spokoju. Najważniejsze, co mamy do zrobienia, to zauważyć tę moc nauczania w dzieciach i potem pracować nad sobą, aby się przebudzić.
W istocie chodzi o przebudzenie się do stanu pierwotnego, naturalnego, dziecięcego szczęścia, niewinnego spojrzenia; do stanu który mamy z urodzenia, stanu nie skażonego osądem i niejako danego nam przez Boga; do naszej świadomości. Tej mądrości naszego dziecka możemy się, przy odrobinie wysiłku i dobrej woli, nauczyć powtórnie, a właściwie przypomnieć ją sobie. Czy musimy to robić? Nie musimy, ale jeśli chcemy poznać smak królestwa spokoju, wolności, miłości i szczęścia zróbmy to, bo jak wiemy od bardzo już dawna „jak się nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa…”
Daru, MocSwiadomosci.pl