Na to pytanie odpowiadamy od kiedy tylko nauczymy się mówić. Odpowiadamy na nie wielokrotnie także podczas swego dorosłego życia i pod jego koniec. Pozornie trywialne pytanie brzmi: „Kim jestem?” . W latach dziecięcych odpowiadamy imieniem, potem dodajemy nazwisko, czasami odpowiadamy „chłopcem”, czy „dziewczynką”, a czasami nazwą postaci przybranej podczas zabawy: Harrym Potterem, Spiderman’em, czy Królewną Śnieżką. W wieku dojrzałym, poza tym, że odpowiadamy imieniem i nazwiskiem, czasami także funkcją społeczną, np.: „jestem przedsiębiorcą”, „jestem matką”, „jestem księdzem”. Pytanie to często „przeoczamy” podczas naszego życia, ale zdarza się, że pod jego koniec wracamy do niego w kontekście religii, filozofii, czy biologii.
Wielu z nas, zwłaszcza ostatnimi czasy, zadaje sobie to pytanie częściej niż zadawano je sobie kiedyś. Mamy jakiś wewnętrzny imperatyw, który nakazuje nam uzyskać na nie odpowiedź. Jeżeli jesteśmy przygotowani do jej odkrycia, mamy szansę ją uzyskać. Jednak tak, jak w każdym złożonym problemie, odpowiedzi może nam natychmiastowo udzielić intuicja lub możemy ją z podobnym błyskiem zrozumienia uzyskać, kierując się wpierw pomocnymi wskazówkami. Zatem na początek zdajmy sobie sprawę z tego, że pytanie: „Kim jesteś?, Kim jestem?” obok swojej funkcji zwykłej międzyludzkiej komunikacji, ma też swoje drugie dno, czyli niezwykle głęboki sens. W duchu tej niekonwencjonalnej treści i duchowej głębi, zastanówmy się na początek, kim na pewno nie jesteśmy.
Nie jesteśmy ciałem lub lepiej nie tylko ciałem. Czujemy to intuicyjnie, a poza tym będąc bez wysiłku obserwatorem swojego ciała nie możemy być źródłem siebie w ciele. Nie jesteśmy też umysłem ani emocją, gdyż bez wielkich trudności, po kilku dniach nauki medytacji możemy, podobnie jak ciało, obserwować swoje myśli, które w naszym umyśle się pojawiają i emocje, które przenikają nasz umysł i ciało. Z takich samych powodów nie jesteśmy także odczuciem, doznaniem w ciele, podobnie jak nie jesteśmy opinią o sobie, czy obrazem siebie, pojawiającym się w umyśle.
Te powyższe próby definicji to raczej błędne drogi identyfikacji, gdyż zawierają elementy, które ulegają zmianom, rodzą się i umierają, są dynamiczne, przychodzą i odchodzą; to nic stałego, są to raczej sztuczki umysłu. A my szukamy prawdy stałej, definicji zawierającej wielkość niezmienną, najlepiej taką, która była przed naszym urodzeniem i będzie po naszej śmierci. Kim zatem naprawdę jesteśmy? I skąd wiemy, że jesteśmy tym, kim sądzimy, że jesteśmy?
Wszystko wskazuje, że prawda na nasz temat- odpowiedź na pytanie kim naprawdę jesteśmy- nie może być prosto sformułowana. Możemy ją próbować określić poprzez zaprzeczenia (jak powyżej) oraz wskazać kierunek, w którym należy zmierzać, aby prawdę tę odczytać. Pytanie nasze kieruje bowiem uwagę do posiadanego przez nas systemu samoidentyfikacji i automatycznie utożsamiamy się z kimś (odp.: Jestem mężem, rodzicem, Polakiem itp). Wiemy jednak, że z kimkolwiek byśmy się nie identyfikowali, prawda o nas kryje się za tą „zewnętrzną” , powierzchowną identyfikacją. Gdyż prawda autentycznego JA jest taka sama bez względu na to, kim jesteśmy „w świecie”, na zewnątrz.
Podczas naszego życia zmieniamy się, jesteśmy dzieckiem, młodzieńcem, mężem/ żoną, rodzicem, dziadkiem/babcią, starcem, jesteśmy zdrowi, chorzy, naiwni, mądrzy, smutni, weseli itp. My, nasza „osoba”, zmienia się, ale jest coś niezmiennego na przestrzeni lat- nie zmienia się … uświadamianie sobie tego faktu. Świadomość jest zawsze obecna, jest z nami mimo , że nie zawsze my jesteśmy jej …świadomi. Zatem właśnie ku świadomości należy zwrócić swoją uwagę tak, aby znaleźć odpowiedź na nasze początkowe pytanie. Kiedy podejmujemy pracę ze świadomością, wówczas zaczynamy kończyć poszukiwania i podążamy do źródła swojego Ja. To dopiero początek drogi, ale najważniejsze, że kierunek obraliśmy właściwy…bowiem nie bierzemy tej drogi na wiarę, nie jest ona dogmatem, możemy jej doświadczyć, sprawdzić ją, rozwijać się na niej.
Dopiero teraz idziemy w kierunku zrozumienia, rozpoznania, spokoju wewnętrznego. Ważne, aby podczas prób odpowiedzi na nasze pytanie nie utożsamiać się błędnie. Mimo, że bardziej odpowiednia jest dla nas odpowiedź typu „Jestem kimś”, która często wyzwala chęć dokonania czegoś, osiągnięcia sukcesu, rozwoju, jednak nie daje prawdziwie satysfakcjonującej odpowiedzi; nie kończy poszukiwań.
Pamiętajmy, nie jesteśmy kimś, jesteśmy raczej uświadomieniem sobie tego kogoś. Jesteśmy uświadomieniem- najlepiej bez zbędnych myśli i aktywności umysłu. Aby do tego dojść potrzeba nieco czasu i wiele determinacji ! Jeśli tej zawziętości będziemy mieli wystarczająco dużo, to z czasem wyrzucimy z siebie wszelkie definicje na swój temat i poczujemy to, co się nie narodziło i nie umrze, a w jedynym rzeczywiście istniejącym „oknie czasowym”, w TERAZ, zanim powstanie jakakolwiek myśl, będziemy czuli radość, spokój, pogodę ducha, spełnienie; będziemy odczuwali szczęście.
Z czasem, gdy nasze przebudzenie będzie dojrzewać, być może pojmiemy prawdę na temat jednostkowego bytu (którego tak naprawdę nie ma), na temat tzw. „osoby” (jako zestawu opinii historycznych- pamięciowych), zrozumiemy mechanizmy działania ziemskiego świata, pojmiemy i rozpoznamy świat jako całość- jednię czyli jego niedualność. Zrozumiemy, że nie ma dla nas granic, że jesteśmy najwyższą rzeczywistością, że liczy się tylko świadomość (zwana czasem Bogiem, Obecnością lub Jaźnią) i jej moc i tylko ona wiąże ten wszechświat dając tak piękną… iluzję codzienności.
Pytanie „Kim jestem?” jest nie tylko najstarsze, jest także najważniejsze.
Darek, MocSwiadomosci.pl