Dziś początek roku szkolnego, więc kilka uwag na temat nauczania, szkoły i jej znaczenia dla dzieci i ich rodziców. Piszę o tym jako rodzić trójki młodych chłopców w wieku przedszkolnym i szkolnym mający ponadto możliwość szczegółowego śledzenia procesu nauczania w gimnazjum i liceum. Mam więc przed sobą pewien przekrój szkolnictwa „nie-wyższego”, czyli takiego, które w zasadniczy sposób kształtuje osobowość człowieka.
Otóż, mimo wielu niedoskonałości w systemie szkolnictwa, nauka dzisiaj wygląda zupełnie inaczej, niż w czasach gdy chodzili do niej rodzice dzisiejszych uczniów. Znając osobiście wielu młodych ludzi (kolegów moich synów) oraz historie osobiste uczniów z gimnazjum i liceum, uważam, że polska szkoła nie jest zła na tle szkolnictwa światowego i znacznie lepsza niż czasami piszą o niej w mediach dziennikarze- malkontenci.
Nie chcę tu dyskutować ze szczegółami programów nauczania, gdyż ich dobrze nie znam, ale sądzę, że nie są takie złe, skoro nasz system oświaty jest obecnie oceniany na 14 miejscu w świecie, na ponad 200 państw (przez międzynarodową, specjalistyczną w realizacji takich rankingów organizację), a nasi młodzi ludzie już od kilku lat zdobywają prestiżowe nagrody na światowych konkursach oprogramowania, robotyki czy rozwiązań elektronicznych.
Ponadto większość cech uczniów ocenianych negatywnie i takich, które chcieliby zmienić u dzieci ich rodzice i nauczyciele, nie jest związana z konkretnymi programami nauczania, a raczej z postawami dzieci i młodzieży.
Zgadzam się jednak, że obecny system szkolnictwa nie jest idealny. Zdecydowanie brakuje w nim:
– rzetelnie prowadzonych zajęć z wychowania fizycznego (zwłaszcza w trzech pierwszych klasach szkoły podstawowej oraz później, w liceum),
– programów w ramach których uczono by dzieci samodzielnego myślenia, kreatywności, samodzielności życiowej, tolerancji i przyjmowania odpowiedzialności za swoje zachowania,
– kompetentnego i przekonującego przekazu na temat alkoholu, narkotyków i środków odurzających oraz skutków ich używania (fizycznych, umysłowych, duchowych i obyczajowych),
– poszanowania innych światopoglądów uczniów, niż katolicki, co czyni z naszych szkół niezasłużenie i automatycznie kuźnię swego rodzaju „kalifatu katolickiego”- to jest problem istotny w świetle zwiększającej się ilości różnych wyznań religijnych uczniów oraz ateizmu części z nich (zwłaszcza w dużych miastach, na poziomie gimnazjów i liceów),
– jasnych rozwiązań programowych w zakresie wychowania do życia w rodzinie, wychowania seksualnego, podążania ku dorosłemu życiu, realizowanych kompetentnie i konsekwentnie. Jest to obecnie problem wręcz palący.
Mimo tych niemałych mankamentów, wymagających częściowo rozwiązań systemowych, obecnie uczeń jest w szkole otoczony pewnego rodzaju dyskretną i skuteczną opieką wychowawcy, psychologa szkolnego, a często również dyrektora, co za naszych czasów było rzadkością. Ci pedagodzy wiedzą o uczniu naprawdę dużo, chętnie chcą współpracować z rodzicami, zwykle bardzo dobrze reagują na zachowania ucznia i może nie jest to popularne, ale śmiem twierdzić, że większość uczniowskich niepowodzeń i problemów rodzi się w domach, a nie w szkole.
Darek, MocSwiadomosci.pl