Dlaczego Kościół reglamentuje nam Jezusa?
Dla wielu z nas to tytułowe stwierdzenie może być nieco szokujące, ale Jezus mimo często wyrażanej krytyki praktyk religijnych współczesnych mu czasów, nigdy nie odsunął się od religii, którą dziś zwiemy judaizmem. Miał dla swojej religii wielki szacunek i poważanie i nigdy nie miał innej koncepcji Boga, niż jest to przedstawione w Starym Testamencie, czyli w podstawowych księgach judaizmu (żydowska Tora to pięć pierwszych ksiąg Biblii). Na przestrzeni wieków, świat miał i dalej ma dla Jezusa wiele miłości i wyrozumiałości, bo nawet antysemici nie wypominają Mu pochodzenia.
Jezus był wielkim buntownikiem, gdyż wbrew woli oficjalnie panującej doktryny, odkrył i pokazał nowe prawa i nową perspektywę życia ludzi na Ziemi i po śmierci. Jego koncepcja Królestwa Bożego była niezrozumiała dla współczesnych Żydów. Jego przykazania miłości nie mieściły się w ówczesnych kanonach życia. Jego sposób życia i zwracanie się przede wszystkim do ludzi ubogich, wyklętych, sponiewieranych przez życie nie mieściło się w ówczesnych regułach obyczajowości.
Jezus nigdy nie słyszał i nie przewidywał stworzenia największych korporacji świata, jakimi są Kościoły: rzymskokatolicki, grekokatolicki, prawosławny, anglikański i wiele innych. Jezus mówił tylko to, co można przeczytać w Biblii i w apokryfach Nowego Testamentu, a nie to, co było i jest często interpretowane przez owe Kościoły. Stosownie do Jego nauk nie potrzeba nam gigantycznych budowli, hierarchii, ogromnego bogactwa instytucji i osób, gdyż według Niego: „Gdzie dwóch albo trzech gromadzi się w Moje imię, tam jestem pośród nich” (18, 20)
Jezus był zwolennikiem bardzo prostych praktyk religijnych typu medytacja czy kontemplacja w samotności i ciszy. Zwracał się wprost do Boga. Dla tych, którzy tego nie mogli zrozumieć, przedstawił słowną modlitwę „Ojcze nasz” o niezwykłej treści i głębi. Jezus nie przeprowadzał żadnych okazałych liturgii, nie miał wspaniałych szat i złotych naczyń i nie celebrował nadmiernie żadnych wydarzeń.
Jezus, będąc prawdopodobnie największym psychologiem świata, przez całe swoje nauczanie chciał nas uwolnić od naszego małego ego, fałszywego ja. Dlatego mówił, że trzeba to swoje ego utracić, aby zrobić miejsce dla prawdziwego JA, aby znaleźć boską krainę szczęśliwości: „kto kocha swoje życie, straci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne”(J 12,25)
Jezus nie obwiniał innych mimo ich niedoskonałości. Wręcz przeciwnie, szczególną uwagę zwracał na ludzi pokrzywdzonych przez los, wysoce niedoskonałych. Na swoich uczniów wybrał w większości ludzi prostych, często niewykształconych, słabych. Uczył ich nie prowadząc skomplikowanych analiz i myślowych złożonych procesów, a proponując patrzenie sercem na świat, na drugiego człowieka i Boga.
Jezus nie miał problemu aby podejść i rozmawiać, pocieszyć czy uzdrowić człowieka bezdomnego, poborcę podatkowego, pijaka, nierządnicę, grzesznika, niewiernego. „Jezus ujrzał człowieka imieniem Mateusz, siedzącego na komorze celnej, i rzekł do niego: „Pójdź za Mną!” A on wstał i poszedł za Nim. Gdy Jezus siedział w domu za stołem, przyszło wielu celników i grzeszników i zasiadło wraz z Jezusem i Jego uczniami. Widząc to, faryzeusze mówili do Jego uczniów: „Dlaczego wasz Nauczyciel jada wspólnie z celnikami i grzesznikami?” On, usłyszawszy to, rzekł: „Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary. Bo nie przyszedłem, aby powołać sprawiedliwych, ale grzeszników”. (Mt 9,9-13). Jezus mógł też prowadzić długie rozmowy z faryzeuszami, z ludźmi wykształconymi i bogatymi. Chciał iść do każdego, a i apostołów prosił, aby to robili po jego śmierci. On dobrze wiedział, że ludzie nie są idealni. On był idealny i dlatego dla nas ludzi pójście za Nim zawsze stanowi wyzwanie…
Znając nauki i postawę Jezusa, można się dziwić obecnemu stanowisku Kościoła, które zakazuje przyjścia Jezusa pod postacią komunii do niektórych ludzi (rozwodników, gejów itp.). Wręcz wyklucza ich z tej możliwości. Jezus właśnie do takich przybywał i wprost o tym mówił. Przecież tu nie potrzeba hasła „Otwórzcie drzwi Jezusowi” bo te drzwi są szeroko otwarte. Tu trzeba hasła: „Hierarchowie w papierowych koronach, obudźcie się! Bądźcie chociaż trochę tacy, jak Jezus”. I jeśli to jeszcze możliwe, przypomnijcie sobie słowa Św. Pawła, genialnego ucznia Jezusa: „A my, którzy jesteśmy mocni [w wierze], powinniśmy znosić słabości tych, którzy są słabi, a nie szukać tylko tego, co dla nas dogodne. Niech każdy z nas stara się o to, co dla bliźniego dogodne- dla jego dobra, dla zbudowania.”(Rz 15,1-2).
Warto też, aby opiniotwórcy i decydenci w tej sprawie:
– przypomnieli sobie, że „katolicki”, znaczy „powszechny”,
– skonstatowali, że jeżeli idea dla organizacji jest ważniejsza niż człowiek, to zwykle rodzą się wynaturzenia; tak było w przypadku inkwizycji, komunizmu czy faszyzmu,
– a obrażanie się na rzeczywistość zwykle źle się kończy dla obrażającego się.
Darek. MocSwiadomosci.pl
Fot. w nagłówku: Warszawa, kościół pw. Matki Bożej Jerozolimskiej