O mechanizmie psychicznym, który kiedyś pomagał, a teraz może ciążyć.
O poczuciu winy można mówić z punktu widzenia psychologii i wówczas skupiać się raczej na terapiach niż na zjawisku, można mówić z punktu widzenia filozofii i wówczas stwierdzać, że na pewnym etapie rozwoju ludzkości było ono konieczne, aby na przestrzeni wieków organizować formacje społeczne i można mówić z punktu widzenia religii powołując się na nauki wielkich nauczycieli duchowych.
„Filozofia życia”, czyli to, co mnie interesuje, to niezbyt wielki obszar wspólny tych trzech dziedzin (filozofii, religii i psychologii), który odnosi się do codziennego życia i ma aspekt praktyczny. Zatem z tego punktu widzenia przedstawię to zagadnienie.
Zaczniemy od „Ojcze nasz”, jedynej modlitwy, której nauczał Jezus i którą zna każdy chrześcijanin. Jest to „modlitwa- klucz” do nauk Jezusowych. Padają w niej słowa: „ Ojcze nasz … odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom …”. Jezus zakłada, że posiadamy „winy” czyli jesteśmy czemuś/komuś coś winni, co oznacza, że posiadamy poczucie winy i powinniśmy, a nawet musimy odpuścić winy tym, którzy nas skrzywdzili po to aby przebaczyć sobie, czyli mówiąc dzisiejszym językiem pozbyć się tego poczucia winy i wówczas zachować (otrzymać od Boga) stan normalności.
Poczucie winy to stan emocjonalny powstający gdy popełnimy jakiś „czyn”, który uznajemy za niedozwolony (moralnie lub prawnie) lub niezgodny z powszechnie obowiązującymi normami. W religiach poczucie winy jest często reakcją na grzech. I mimo, że poczucie winy nie zawsze jest związane z faktyczną winą, wpływa ono bardzo silnie na nasz stan emocjonalny i na nasze zachowania. Poczucie winy wiąże się z przeszłością, z czymś co już jest historią, często dręczy nas uporczywie, uniemożliwiając życie w teraźniejszości, czyli praktycznie w jedynym czasie, jaki mamy i w jakim możemy żyć.
Poczucie winy jest w naszej kulturze bardzo rozpowszechnione; zarówno dorośli nagminnie wpędzają w nie dzieci ( „ co ty robisz, chcesz sprawić swojej matce przykrość i cierpienie?”) jak i organizacje społeczne, partie korzystają z jego mechanizmów ( „cierp za tych co zginęli, jeśli jesteś prawdziwym patriotą i dobrym człowiekiem”) a także spotykamy się z nim w życiu codziennym („zrób tak jak wypada/trzeba, bo co pomyślą sąsiedzi?”). Koncentrując się na przeszłych wydarzeniach, wzbudzając w sobie poczucie winy, tracimy chwile teraźniejszości, tracimy życie, które nam ucieka, a przeżywamy raz jeszcze coś, co już nie ma żadnego znaczenia; nie możemy cieszyć się teraźniejszością. Poczucie winy jest emocją bardzo silną i wyjątkowo bezsensowną, a ponadto mogącą wywoływać całą gamę niewłaściwych zachowań: od agresji po depresję.
Jednak przeglądając 7 poziomów świadomości, widzimy, że nieświadome poczucie winy pojawia się dopiero na poziomie trzecim. Zaryzykowałbym tezę, że w przeszłych wiekach, gdy przeciętny poziom świadomości ludzkości był niższy (zdecydowane przyspieszenie wzrostu poziomu świadomości nastąpiło w drugiej połowie XX wieku), mechanizm poczucia winy był konieczny, gdyż to on pozwalał na panowanie nad tłumami i tworzenie społeczeństw, natomiast teraz jesteśmy na nieco innym etapie rozwoju ludzkości i dla sporej jej części poczucie winy jest zbędnym obciążeniem, hamującym rozwój jednostek i co za tym idzie rozwój społeczeństw. Należy pozbywać się go, uwalniać się od niego, aby móc wykorzystać swoją kreatywność, samodzielność, być odpowiedzialnym.
O mocy poczucia winy, doskonale wiedział Jezus, gdyż na pytanie Piotra:
„- Panie, ile razy mam przebaczyć bratu, jeśli mi zawini? Czyż aż siedem razy?”
odpowiada:
„- Nie mówię ci: aż siedem razy, ale aż siedemdziesiąt siedem razy” [Mat, 18, 21-35]
Wina to jest także jeden z dwóch kluczowych elementów naszego ego. Poczucie winy możemy odczuwać zarówno wówczas, gdy coś zrobiliśmy, jak i wówczas, gdy czegoś nie zrobiliśmy. W poczuciu winy jest ciekawe i ciężkie gatunkowo to, że tylko w niewielkim stopniu zdajemy sobie z niego sprawę. Większa część poczucia winy jest nieuświadomiona i na co dzień nie zdajemy sobie z niej sprawy. Będąc wychowanym w środowisku ludzi (mniej czy więcej) wierzących, i znając kanony chrześcijaństwa, mamy na samym dnie naszej nieuświadomionej psychiki poczucie winy wynikające z faktu, ze zgrzeszyliśmy przeciwko Bogu. To powoduje, że czujemy się odseparowani od Boga i oczekujący kary ( to też często przejawia się odseparowaniem od innych ludzi).
A to nieuświadomione oczekiwanie kary powoduje również nieuświadomiony lęk prze karą. (Lęk, to drugi kluczowy element naszego ego.) Często oczekujemy kary od samego Boga, czyli przekładając to na życie codzienne, oczekujemy, aby los nas ukarał (sabotujemy swoje działania, ulegamy wypadkom, złościmy się na siebie itp.). W skrajności zaczynamy się nieświadomie bać, że Bóg nas uśmierci. I tak nasze ego posługując się trzema elementami: grzechem, poczuciem winy i lękiem doprowadza nas do tego, że widzimy Boga jako groźnego stwórcę ze Starego Testamentu, właściwego być może dla ówczesnego poziomu świadomości: Boga karzącego, mszczącego się, uśmiercającego.
Takie nieuświadomione podejście do życia powoduje, że coraz trudniej nam zobaczyć nasze Wyższe Ja, Kosmiczne Uniwersum czy po prostu Boga takim, jakim on jest, jakim powinniśmy go w naszej świadomości stworzyć i utrzymywać: pełnym miłości i przyjaźni.
Jezus doskonale to pojmował, gdyż mówi:
„Pozwól, abym był dla ciebie symbolem końca winy, i spójrz na swego brata tak, jakbyś patrzył na mnie.”[Kurs Cudów 19,IV,B,6,1].
Zatem cóż z tą winą? To mianowicie, że odpuszczenie winy tym, którzy nas skrzywdzili czynimy nie tyle dla nich, ale przede wszystkim dla siebie! I jest ono podstawą do jakichkolwiek dalszych praktyk prowadzących do rozwoju osobistego i spokoju ducha. Jeśli do takiego przebaczenia nie dojrzeliśmy, na nic cała nasza wiedza, sukcesy i jakiekolwiek praktyki; pracujmy wówczas lepiej nad podjęciem decyzji o wybaczeniu swoim winowajcom.
Jak widać, z wybaczaniem jest trochę tak jak z uzależnieniami. Dopóki nie podejmiemy decyzji, że chcemy się leczyć, to nie mamy wielkich szans; dopiero decyzja: „chcę tego” stanowi punkt wyjścia dla terapii wyjścia z uzależnienia. Podobnie tutaj decyzja, że chcemy pracować nad wybaczeniem jest początkiem swego rodzaju auto-terapii uzdrawiającej nasz organizm.
Darek, MocSwiadomosci.pl