Ciągła walka i obrona
Całe życie walczymy. Na początku o haust powietrza i dostęp do matczynej piersi, a potem staje się to dla nas nawykiem. Jako dzieci walczymy o uwagę dorosłych, a z czasem o uwagę koleżanek, kolegów i wreszcie partnera. Walczymy o zabawki w przedszkolu, o wyniki w szkole, o pracę w korporacji. Potem walczymy o dom, o samochód, o dobre wakacje. Z czasem walka staje się nawykiem. Jesteśmy w niej zanurzeni, nie widzimy jej- taka jest dla nas naturalna. Z rozpędu to nawet o pokój walczymy. Wszak cały świat walczy. Walczą politycy o głosy, biznesmeni o pieniądze, księża o wpływy, zwyczajni ludzie o godne życie, ubodzy o przeżycie. Cała kondycja ludzka opiera się na walce, a jeśli chwilowo nie na niej, to na obronie.
Niemal wszystko co robimy, a co nie jest walką, jest obroną. Bronimy się przed chorobą, więc staramy się zdrowo odżywiać i uprawiać sporty. Bronimy się przed spadkiem naszego statusu materialnego, więc pracujemy po kilkanaście godzin na dobę. Bronimy się przed złą opinią na swój temat, więc robimy „dobrą minę” do nawet bardzo złej gry. Bronimy się przed utratą wpływów w swoim środowisku, więc zabieramy głos w dyskusjach na każdy temat, nawet gdy nie bardzo wiemy, o czym mówimy. Bronimy się przed śmiercią, więc staramy się o niej nie myśleć i nie mówić. Obronę mamy niejako „we krwi”. Jesteśmy przekonani, bardzo rzadko świadomie, że musimy chronić się przed światem zewnętrznym, przed tym co się „tam” dzieje, gdyż właśnie „gdzieś tam, na zewnątrz nas” znajduje się nasze największe zagrożenie.
Dlaczego to robimy?
Zarówno walka, jak i obrona wynika z bardzo rzadko uświadamianego sobie poczucia zagrożenia, z lęku. Ciągle wybiegamy myślami w przód, nie potrafiąc się skupić na tym, co jest teraz wokół nas, nieustająco planujemy przebieg naszej przyszłości- także z lęku. Cały świat opiera się na przekonaniu, że niemal wszystko nam zagraża. Tak nas wychowano, że nie zdając sobie z tego sprawy, przyjmujemy to za pewnik (to jest meisterstück!) i albo walczymy, albo bronimy się. Walka i obrona to są także nasze decyzje- tyle, że najczęściej nieświadome. Chwile wytchnienia od tych postaw są dla zdecydowanej większości ludzi bardzo rzadkie. Niemal wszystkie instytucje publiczne, takie jak administracja rządowa, wojsko, policja, sądy, straże miejskie, a nadto ruchy społeczne, religie i jej „osobiści” bogowie, etyka, instytucje nauczania, ideologie partyjne, a z czasem państwowe- to wszystko w praktyce służy podtrzymywaniu wrażenia ciągłego zagrożenia. Odczuwanie zagrożenia sprawia, że jako ludzkość, organizujemy się bardzo formalnie, w oparciu o definicje, kodeksy, przepisy, kary, zakazy i nakazy. Mamy głowę ściśniętą tymi pojęciami i nie możemy się wyrwać poza nie, na wolność. Jesteśmy jak ptaki w klatce. Nie potrafimy żyć inaczej. Żaden gatunek, poza ludzkim, nie organizuje się tak formalnie. Astrolog powiedziałby, że ludzkość ma „saturnową” naturę, gdyż to właśnie Saturn, a właściwie odpowiadający tej planecie archetyp odpowiada za ograniczenia, za wszystko co stałe, ustalone, mające konkretną formę. Saturn bowiem patronuje granicom.
Czego się boimy?
Co nas przeraża? Co możemy utracić? Co tak bardzo, zarówno indywidualnie jak też zbiorowo, staramy się chronić? Dlaczego odruchowo podejmujemy decyzje o walce lub obronie? Odpowiedzi jest wiele i chyba nie ma jednej lepszej nad inne: ktoś może powiedzieć, że boimy się utracić życie, ktoś inny, że chcemy podtrzymać swoje złudzenie dobrego chwilowo życia, że boimy się o swoje ciało, że nie chcemy utracić tożsamości indywidualnej, narodowej, czy ogólnoludzkiej, że to nasze ego stara się o to, aby być ważnym, że chcemy uniknąć upływu czasu, że przy wielkiej ilości ludzi inaczej się nie da, że na tym polega rozwój itd.
Czy w takiej sytuacji ciągłego lęku, przejawiającego się postawą obrony, czy walki, możemy zaznać spokoju? Chwilowego może tak, zwłaszcza wspomaganego alkoholem, kompulsywnym seksem, prochami czy ucieczką w wirtualną rzeczywistość. Jednak o prawdziwym spokoju ducha w takiej sytuacji możemy zapomnieć. Bowiem w istocie swej chory, walczący lub broniący się ciągle umysł, zajęty planowaniem czyli kontrolowaniem przyszłości na swoją modłę i przeoczający teraźniejszość, nie jest w stanie odprężyć się, wznieść się ponad pole walki, ulecieć ku wolności.
Nie żyjmy detalami…
A jak taki rzeczywisty spokój można uzyskać…? Nauczycieli jest wielu, wszyscy uczą w istocie tego samego i zawsze potrzebna jest nasza decyzja: przede wszystkim trzeba uwolnić się od przekonania, że każdy nasz ruch musi być w szczegółach planowany. Umysł bowiem, który ciągle planuje czyli stara się kontrolować wydarzenia przyszłe, nie pozwala na zmiany, w tym na pozytywną zmianę; opiera się bowiem o ideę, że przeszłość nauczyła go na tyle wystarczająco, że ma możliwość sterowania swoją przyszłością. Oczywiście, w pewnym zakresie tak jest, jednak największą dla nas stratą jest wówczas przeoczenie teraźniejszości, której wydarzenia mogłyby zainicjować pozytywną zmianę. Zatem nie układajmy każdego dnia w drobnych szczegółach tak, jak nam się to wydaje- „optymalnie, najkorzystniej”, a pozwólmy sobie na odrobinę spontaniczności, na nieco luzu, dopuszczając możliwość różnych wersji naszych codziennych wydarzeń. Poczekajmy, co nam dzień przyniesie, otwórzmy się na niespodziankę, na plany, które może ktoś potężniejszy od nas, ma wobec nas. Niech to będzie nasza pierwsza dobra decyzja w tej dziedzinie!
Dajmy się prowadzić, „zdemilitaryzujmy” się, bowiem gdy będziemy się bronić, to z pewnością będziemy atakowani, co z kolei będzie nakręcało walkę. Zaufajmy i początkowo chociaż przez moment dajmy prowadzić się Sile Wyższej, Bogu, Świadomości Kosmicznej, Losowi, jakkolwiek to nazwiemy. Ostatnia lekcja genialnego Steve’a Jobsa, założyciela Apple, największej firmy USA (o której pisałem tutaj) brzmiała: „Bądź zawsze głodny. Bądź zawsze głupi”. Nie bez powodu pierwsza karta z wielkich arkanów Tarota zwana jest Głupcem. W jednym i drugim przypadku nie idzie o głupotę w potocznym jej znaczeniu, a o pewną dziecięcą naiwność wynikającą z bezwzględnego zaufania, z ciekawości świata, z otwartości na życiowe doświadczenia. Jedynie bowiem ogromne zaufanie, taka pozorna naiwność, a naprawdę głęboka mądrość, mogą spowodować, że będziemy mieli szansę „postrzegać świat tak, jakby wszystko było cudem” (jak twierdził A. Einstein). I dopiero wtedy mamy szansę na głęboki, wewnętrzny spokój.
W tym pierwszym, prostym w gruncie rzeczy kroku- zaufaniu do tego co nastąpi, może kryć się cała nasza spokojna i szczęśliwa przyszłość. Wszystko bowiem, co dzieje się w naszym życiu, dzieje się na nasze -najczęściej nieświadome- życzenie, nawet jak nie chcemy tego przyjąć do wiadomości. Zarówno życiowe sukcesy i zyski jak i straty, choroby, nieszczęścia. Naszą przyszłość wykuwamy sobie wraz z innymi ludźmi, którzy także w niej uczestniczą- najczęściej niestety walcząc i broniąc się lub rzadziej- ufając i trwając w pokoju. Wybór drogi należy do nas i jest on w każdej chwili w naszym zasięgu, gdyż to jest nasza decyzja.
Wykorzystajmy posiadaną moc
Jak uczy jedna z lekcji legendarnego Kursu Cudów, „Moc decyzji należy do mnie”, a to oznacza, że to my tworzymy nasze życie. Może ktoś powiedzieć, że nie bez znaczenia są nasze: sposób wychowania, wykształcenie, talenty, obciążenia genetyczne, a nawet poprzednie wcielenia itp. Wszystko to po części prawda, lecz to my, ty, ja posiadamy moc podejmowania decyzji korygujących nasze życie; ta moc, to jedyne co tak naprawdę jest do szpiku nasze, co rzeczywiście posiadamy, żyjąc na tej Ziemi, na czym warto się skupić, gdyż cała reszta, a na pewno „materialny teatrzyk” naszego zewnętrznego świata, z czasem rozpadnie się w pył.
I na koniec dobra wiadomość: podjęcie dobrej decyzji, nawet tej pierwszej dobrej decyzji, spowoduje wzięcie odpowiedzialność za siebie, za swoją przyszłość, za swoje szczęście. Działa tu bowiem następująca zasada: albo będziesz bronić się lub walczyć i będziesz niezbyt szczęśliwą ofiarą świata zewnętrznego, albo będziesz odpowiedzialna/y i wiedząc, że jedynie w pokoju możesz zaznać szczęścia, zaufasz Losowi i ustąpisz, pozwalając aby On (ten Los) prowadził cię do twojego pokoju, szczęścia i wolności. Wykorzystajmy tę moc decyzji. Jezus mówił o tym w Kazaniu na Górze już dwa tysiące lat temu i mówi do nas dzisiaj: „Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię” (Mt 5,5). Mamy szansę. Dokonajmy wyboru. Mamy moc decyzji. Zróbmy pierwszy krok. Zaufajmy. Ustąpmy. Dajmy się prowadzić. Efekty mogą być zdumiewające!
Dariusz, MocSwiadomosci.pl
Fot. w nagłówku: Imi Knoebel „Eva Quer Durch Sylt-blau”, 1996, akryl, drewno i aluminium. Praca niemieckiej artystki w muzeum w Lizbonie.