Wielość światów zawsze mnie fascynowała. Jest bowiem oczywiste, że inaczej musi wyglądać świat osobisty kilkuletniego dziecka, a inaczej osoby dorosłej. Inaczej wygląda świat kobiety, inaczej mężczyzny. Inaczej Araba czy Chińczyka, a inaczej Europejczyka. Jak to się dzieje, że żyjąc na tej samej planecie, wśród podobnych ludzi mamy często tak różne światy osobiste? Mało tego! Można domniemywać, że w szczególnych okolicznościach światy te łączą się w jeden…
W świecie dualnym wierzymy, że będąc odrębną jednostką, osobą „mieszkamy”- żyjemy w świecie zewnętrznym, który istnieje niezależnie od nas. Wierzymy, że ten zewnętrzny świat i nasz świat wewnętrzny, tworzony przez nasz umysł i pamięć to zupełnie inne zjawiska. Przy takim założeniu różnorodność światów poszczególnych osób wynika z ich pamięci, z ich historii osobistej, która jest wraz z ciałem utożsamiana z osobą. Zatem każdy z nas posiada swoją osobistą „historyjkę życia”, którą starannie pielęgnuje niemal od samego urodzenia. Jest w niej nadane nam nasze imię, nazwisko, nasze dzieje szkolne, uczelniane, nasza historia zawodowa i rodzinna. Są w niej też znane nam opinie na nasz temat i nasze opinie na wiele różnych tematów. Są nasze porażki i sukcesy. Głęboko wierzymy, że mamy sporą możliwość wpływania na przebieg naszego życie i działamy codziennie w tym kierunku, realizując swoje pragnienia. Ta nasza historia ciągnie się aż do śmierci. Nasze „ja” jest zbudowane właśnie z takiej historii, z naszego ciała i naszych mniej lub bardziej egoistycznych zachowań bieżących. Śmierć jest tragedią, ku której nieuchronnie zmierzamy i która przydarza się każdemu z nas. To ona, a właściwie lęk przed nią jest pierwowzorem wszystkich lęków, które nieustannie nami targają. Wierzymy, że takich, jak nasz, światów osobistych jest tyle ile ludzi na Ziemi. Miliardy.
Ciekawe jest podejście do światów osobistych z niedualnego punktu widzenia. Tutaj świat osobisty jest i go nie ma jednocześnie. Jest bo trzeba żyć i płacić rachunki, więc nie „wynosimy” się ponad zwykłość codziennych problemów, ale „nasz niedualny świat” widzimy nieco inaczej.
Przede wszystkim zauważamy taki fakt, że „nasz świat” istnieje tak długo, jak długo jesteśmy świadomi, a dokładnie przytomni. Jeśli jesteśmy tej przytomności świadomi, to tzw. „nasz świat” istnieje. Jeśli zasypiamy, to nasz świat przestaje istnieć; czasami objawia się nam także nasz inny świat- świat marzeń sennych. Jeśli śpimy snem głębokim, bez marzeń to nas nie ma i nie ma też naszego świata. Generalnie można powiedzieć, że świat i my to jedno bez względu na to czy jesteśmy na poziomie głębokiego snu, marzeń sennych czy świadomej codzienności. Różnią się one tylko poziomem wybudzenia; jednak wszystkie one są iluzją.
Inna sprawa to podejście do naszego otoczenia. Nie żyjemy w „jakimś, zewnętrznym” świecie. Nie ma bowiem takiego świata. Nie ma czegoś takiego jak „obiektywność” widzenia świata z tego powodu, że świat może „istnieć” tylko w naszym umyśle. Zatem możemy go, jakkolwiek bądź, dostrzegać tylko subiektywnie. Zbiór rzeczy istnieje w otaczającej nas fizyczności, jednak to my sami tworzymy nasz świat. Jesteśmy, bywa że nieświadomie, za niego odpowiedzialni. Jako jego kreatorzy możemy go obserwować, być jego świadkiem. Niewiele możemy w nim zdziałać fizycznie, gdyż główne założenia naszego obecnego życia „zaprogramowaliśmy” sobie sami przed urodzeniem, a teraz nasze życie wydarza się po prostu. To co widzimy, słyszymy, czujemy „jest takie, jakie jest”. Nie interpretujemy tego, nie nadajemy mu znaczeń, nawet nazw, nie analizujemy, nie oceniamy. Bo po co? Życie „jest”, toczy się i „odbieramy” je po prostu; trochę jakby poza umysłem.
Urodziny i śmierć. Nie urodziliśmy się i nie umrzemy. Przynajmniej nie w takim rozumieniu jak to jest w świecie dualnym. Istnieliśmy zanim urodzono nasze ciało. Praktycznie rzecz biorąc to my (jeszcze przed przyjściem na ziemski świat) powołaliśmy naszych rodziców, gdyż zdecydowaliśmy w jakiej rodzinie przyjdzie na świat nasze ciało. Byliśmy i jesteśmy punktem Świadomości Totalnej i w pewnym momencie otrzymaliśmy ciało. Również przyjdzie czas, gdy to zużyte ciało odrzucimy. W znaczeniu dualnym- umrzemy. W znaczeniu niedualnym- powrócimy do Totalnej Świadomości, jaką byliśmy przed urodzeniem, jako zindywidualizowany jej punkt.
No właśnie- ciało. Ciało posiadamy. Umysł także posiadamy. Jednak nie jesteśmy ani ciałem, ani ciało-umysłem. Czujemy całe życie, iż mimo, że najczęściej utożsamiamy się z ciałem, nie jesteśmy nim. Umysł z kolei to przecież narzędzie; narzędzie do rozwiązywania bieżących spraw, do wyrażania emocji, a wraz z pamięcią do planowania przyszłości i do rozpamiętywania przeszłości. Wiemy też, że dzięki umysłowi i ciału mamy ego, które jest potrzebne zwłaszcza w pierwszym okresie naszego życia do tego, aby po prostu przeżyć. To ono pozwala nam wywalczyć pozycję wśród rówieśników, znaleźć partnera, zająć odpowiednie stanowisko w pracy, ale z czasem staje się ono obciążeniem. Jeśli podejmujemy wysiłek rozwoju osobistego to widzimy, że dopóki będzie nami rządzić silne ego nie posuniemy się ani o krok do przodu. Wówczas to zaczynamy także rozumieć, że ani rozum, ani ciało to nie jesteśmy my. Z czasem, jeśli pracujemy na sobą dużo i konsekwentnie, jesteśmy w stanie tak nasze ego osłabić (lecz nie poprzez walkę z nim!), że zaczynamy zauważać świat z perspektywy niedualnej. Szczególną w tej pracy rolę ma fraza „ja jestem” i jej kontemplacja (podobnie jak w „Ja jestem- drogą i prawdą, i życiem…(J14,6)). Ogromne znaczenie ma też postawa świadka w stosunku do wydarzającego się życia.
Nasze życie. Ono się wydarza, nie my je przeżywamy, bo nas, naszej osoby tak naprawdę nie ma; pojęcie „osoba” jest iluzją. Obserwujemy je, jesteśmy jego świadkiem, ale nie „żyjemy” nim. Mamy w dalszym ciągu swoje lekcje życiowe do przerobienia, ale jeśli już „widzimy” świat niedualnie, to są one zupełnie inne niż te z pierwszych okresów naszego życia. Nie mamy już przecież naszego „ja”, naszego silnego ego i zaczynamy postrzegać innych ludzi jako mozaikę specyficznych indywidualnych światów, które tak naprawdę są jednym światem, jednym organizmem. Zaczynamy rozumieć, że prawo przyczyny i skutku działa w taki sposób, że jeśli cokolwiek się wydarza, to nie zależy to przecież tylko od jednej osoby, a tak naprawdę od wielu osób powiązanych z tą osobą, a w rzeczywistości od całego Wszechświata. To coś, jako element życia, po prostu się wydarza i my/nie my w tym procesie uczestniczymy. Życie nie jest prostą czynnością, a raczej złożonym procesem i prawa przyczyny i skutku nie objawiają się w nim w sposób spektakularny, na zawołanie, nawet jeśli czasami tak może się wydawać.
Charakterystyczne dla stanu niedualnego są brak pragnień i lęków. To są dwa stany emocjonalne, w których przebywamy bardzo często będąc w rzeczywistości dualnej i to one są przyczynami wielu naszych cierpień. Niedualny stan umysłu możemy między innymi poznać po tym, że pragnień w rozumieniu „chcenia” praktycznie nie posiadamy, gdyż czujemy się spełnieni. Nie jesteśmy przywiązani do swojego ja, które prawie zawsze czegoś pożąda. Im mniej pożądamy, im bardziej widzimy świat z pozycji świadka, jakby z pewnego dystansu i tym słabsze nasze ego. Również lęki nas się nie imają gdyż nie odczuwamy lęku przed śmiercią będącego pierwowzorem wszystkich lęków. A nie lękamy się śmierci, gdyż tak naprawdę to już umarliśmy (umarło nasze ja).
Tak w skrócie przedstawiają się osobiste światy niedualne. Są wielością, a jakby jedną całością. Są pustką na pewnym poziomie i jednocześnie pełnią na innym. Nie jest łatwo o tym pisać, gdyż używanie zaimka ja i my jest trochę nie na miejscu, jako że tutaj „osoba” będąca paletą pragnień, myśli i wyobrażeń praktycznie nie istnieje. A konsekwencją poczucia wspólnoty ze wszystkimi istotami są szczęśliwość, miłość i …czujna świadomość.
Wokół wydarza się życie. Nie ma tego, kto by je przeżywał.
Darek, MocSwiadomosci.pl