Uzdrowiciele ostatnich lat
Zapewne od początku istnienia ludzkości, poza oficjalną branżą medyczną, działali i do dzisiaj działają uzdrowiciele. W ostatnich kilkudziesięciu latach kilku z nich zapisało się „złotymi zgłoskami” w historii. Są to na przykład:
Amerykanin Edgar Cayce, który, wprowadzał się w stan hipnozy i wówczas odpowiadał na szczegółowe pytania dotyczące przebiegu leczenia najczęściej trudno uleczalnych chorób. Mimo, że nie miał on wykształcenia medycznego, uzyskał tytuł doktora medycyny, a jego nauki (14 tys. zapisów) są używane do dzisiaj (np. w leczeniu łuszczycy).
Znanym uzdrowicielem był Włoch Ojciec Pio, który twierdził, że uzdrawia z pomocą siły modlitwy; potrafił m. in. przywracać wzrok, czy uzdrawiać z chorób nowotworowych.
Pochodząca z Syrii Myrna Nazzour jest mistyczką i stygmatyczką, której działalność jest uznawana przez Watykan. Dzięki jej wstawiennictwu i modlitwie wielu ludziom ustąpiły najcięższe choroby. Odwiedziła ona Polskę w 2014r.
W Ameryce Południowej, a konkretnie w Brazylii, uzdrawiał Zé Arigó, a obecnie uzdrawia Jan od Boga (João Teixeira de Faria). Obaj pomogli tysiącom ludzi, stosując podobne metody. Podobnie jak Zé Arigó, tak i Jan uważa się za medium i utrzymuje, że to Bóg, za pomocą wcielających się w niego istot duchowych powoduje uzdrowienie. Podobnie też jak Zé Arigó, Jan od Boga przeprowadza na oczach setek ludzi fizyczne operacje, najczęściej nieprofesjonalnymi narzędziami, bez sterylizacji, bez znieczulenia, nie powodując jednak ani bólu, ani zakażeń u pacjentów.
W Polsce znani uzdrowiciele to Clive Harris, który przez lata uzdrawiał w kościołach i uważał, że robi to z pomocą istot duchowych, bioenergoterapeuta Zbigniew Nowak, który przez lata miał swój program w telewizji, czy rosyjski lekarz Anatolij Kaszpirowski, który również używał telewizji jako medium służącego uzdrawianiu, a miliony widzów w przypadku tych dwóch ostatnich uzdrowicieli siadały przed ekranem; szacuje się, że Kaszpirowski pomógł ok. 0,5% telewidzów, co nie jest małą ilością.
Uzdrowiciele najczęściej posługują się terminologią związaną z Bogiem, Jezusem, Siłą Wyższą i generalnie światem duchowym. Pójdźmy i my dzisiaj tą drogą.
Uzdrowienia są poza dyskusją, jednak jest pewne „ale” ….
Bez względu na metody stosowane przez uzdrowicieli, a większość z nich uważa się za narzędzia w rękach Boga, który uzdrawia, i bez względu na wiarę pacjentów oraz ich kolor skóry, płeć, czy poglądy, uzdrowienia mają miejsca; jest to bezdyskusyjnie stwierdzone przez lekarzy i naocznych świadków.
Jednak przyglądając się uzdrowionym, bądź będącym w procesie uzdrawiania- nie wszystkie bowiem uzdrowienia są natychmiastowe, można zauważyć, że część z tych zamanifestowanych już uzdrowień cofa się i pacjenci po pewnym czasie wracają do swoich chorób i ograniczeń. Rozmawiając ze świadkami uzdrowień oraz z organizatorami pielgrzymek, którzy organizują wyjazdy do uzdrowicieli, można usłyszeć, że część z ich klientów jeździ do uzdrowicieli wielokrotnie, aby uzdrawiać chorobę, która już raz zniknęła, ale po pewnym czasie znowu dała o sobie znać. Dlaczego tak się dzieje, że choroba czy dysfunkcja powraca?
Gdzie tkwi istota choroby?
Aby wytłumaczyć zjawisko cofania się uzdrowienia, najprawdopodobniej należy przyjąć fundamentalne założenie, że przyczyna choroby nie leży w ciele, a w umyśle. Oficjalna medycyna także nieśmiało podąża w tym kierunku, określając część z chorób jako tzw. choroby autoimmunologiczne, czyli z autoagresji, a więc mające podłoże w naszej psychice. My, na potrzeby tego wywodu, możemy zrobić nieco śmielsze założenie, że generalnie przyczyna choroby leży w umyśle. Chcę nadmienić, że tutaj termin umysł to nie tylko nasze myśli, ale także nasze emocje, uczucia i odczucia. Choroba jest najczęściej związana z nieuwolnionymi, nieprzebaczonymi innym a w rezultacie sobie, szkodliwymi emocjami. Zatem w tak szeroko rozumianym umyśle doszukujemy się jej przyczyny.
Takie podejście będzie szczególnie łatwe dla osób, które wyzwoliwszy się przynajmniej w minimalnym stopniu z okowów swojej osobowości, swojego ego, są w stanie uznać otaczający nas świat jako pewnego rodzaju odzwierciedlenie czy sen, film, iluzję, rozgrywającą się de facto w naszym umyśle. Wówczas jest oczywiste, że skoro świat jest jest generowany w naszym umyśle, to również choroby, które są niejako częścią tego świata, powstają właśnie tam.
Najważniejsza jednak jest teza, że to w umyśle należy dokonywać zmian, aby chorobę uleczyć, czy cofnąć jej nawrót, bo tam jest jej przyczyna, a w ciele manifestuje się jej skutek.
Popatrzmy jak uzdrawiał Jezus.
Jezus, biorąc pod uwagę zapisy ewangeliczne i apokryficzne, był jednym z największych uzdrowicieli świata. I chociaż uzdrawianie ciał nie było jego główną misją, to możemy znaleźć wiele opisów uzdrowień i ich wyjaśnień, czytając Ewangelie, Apokryfy Nowego Testamentu czy Kurs Cudów. Na ich podstawie można wysnuć interesujące nas wnioski.
Podstawą uzdrowienia jest uznanie duchowej strony naszego życia jako naszej podstawowej, pierwotnej rzeczywistości. „Ja i Ojciec jedno jesteśmy”- mówi Jezus w Ewangelii. „Jestem światłem świata” i „Jestem takim, jakim stworzył mnie Bóg. Jego syn nie może cierpieć, a ja jestem Jego synem” – to lekcje Kursu Cudów. Tylko przy takim założeniu można zrozumieć chorobę i poznać proces jej uzdrowienia. Wydaje się, że aby uzdrowić z choroby, bądź z jej nawrotu niezbędne są:
- Konieczna jest wiara w Siłę Wyższą, Boga, Absolut czy Kosmiczną Jaźń. Należy przypomnieć sobie prawdę, którą wszyscy znamy i którą zapomnieliśmy, że jesteśmy „dziećmi Boga”, istotami duchowymi, świetlistymi, a nie skupiać się na swoim ciele. Inaczej mówiąc, konieczne jest poluźnienie naszej identyfikacji z ciałem, na rzecz wzmocnienia identyfikacji z duchem. Wejście jakby na poziom wyżej.
- Konieczna jest decyzja chorego, czyli chorego umysłu, że chce wyzdrowieć, czyli chce się zmienić. Nie jest to łatwe, gdyż w konsekwencji tej decyzji należy wziąć odpowiedzialność za swoją chorobę, za chory umysł; trzeba zmienić myślenie, to znaczy wziąć odpowiedzialność za nasz świat, który dotąd tworzyliśmy nieświadomie i nierzadko z pozycji ofiary przejść na pozycję świadomego kreatora własnej rzeczywistości.
Przeanalizujmy uzdrowienie chorego z Ewangelii św. Jana
Przyjrzyjmy się opowieści o uleczeniu przez Jezusa chorego nad sadzawką Betesda, opisanym w rozdziale 5. Ewangelii Św. Jana, która to opowieść, jak wszystkie przypowieści Jezusa, jest także metaforą i tak naprawdę dotyczy każdego z nas. Posłuchajmy:
„Znajdował się tam pewien człowiek, który już od lat trzydziestu ośmiu cierpiał na swoją chorobę. Gdy Jezus ujrzał go leżącego i poznał, że czeka już długi czas, rzekł do niego: „Czy chcesz stać się zdrowym?” Odpowiedział mu chory: „Panie, nie mam człowieka, aby mnie wprowadził do sadzawki, gdy nastąpi poruszenie wody. Gdy ja sam dochodzę, inny wchodzi przede mną”. Rzekł do niego Jezus: Wstań, weź swoje łoże i chodź!” Natychmiast wyzdrowiał ów człowiek, wziął swoje łoże i chodził.. (J 5,05-09)
Już po uzdrowieniu, kilka wersów dalej św. Jan wraca do tego uzdrowionego pisząc:
„Potem Jezus znalazł go w świątyni i rzekł do niego: „Oto wyzdrowiałeś. Nie grzesz już więcej, aby ci się coś gorszego nie przydarzyło” (J 5,14)
Z kolei po uzdrowieniu trędowatego, Jezus mówi: „Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła” (Ł 17,19)
Po uzdrowieniu kobiety z krwotoku, Jezus mówi: „Córko, twoja wiara cię ocaliła…” (Mk 5,34)
Co te stwierdzenia oznaczają? Jaki jest ich sens?
Gdy Jezus podszedł do sadzawki, pierwsze co do chorego powiedział to pytanie: „Czy chcesz stać się zdrowym?” Gdy dowiedział się od chorego, że tak, to nie zwracając uwagi na jego wymówki uzdrowił go.
I cóż tu takiego się stało? Jezus zadał choremu pytanie, a ten uwierzył w możliwość uzdrowienia po 38. latach choroby i w mgnieniu oka podjął właściwą decyzję. Pamiętamy bowiem, że warunkiem uzdrowienia jest wiara i decyzja. To właśnie moc decyzji uruchamia moc Boga w naszych umysłach, a moc decyzji należy wyłącznie do nas.
„Wstań, weź swoje łoże i chodź!” to opis uzdrowienia, ale także metafora. To łoże, z którym, jak czytamy dalej w Ewangelii, chory chodził, to symbol jego choroby, to jego dotychczasowy świat choroby, zatem dotychczasowy umysł, wymagający zmiany, aby zostać uzdrowionym. Aby uzdrowienie było trwałe, chory musi zintegrować swoją mentalną postawę z nową, „zdrową” rzeczywistością, w której nie ma choroby; musi więc wziąć odpowiedzialność za swoją chorobę i zmienić swój umysł, porzucając postawę ofiary znad sadzawki i przypominając sobie prawdę, że rzeczywistość (przyczyna) nie jest w tym świecie, w tym ciele, a jest w wymiarze duchowym, a on sam jest istotą duchową, która tylko czasowo ma ciało. Zatem powinien zmienić swoją indywidualną tożsamość, swoje ego na jedność zintegrowaną z Wyższym Ja, ze Świadomością, z Bogiem („Ja i Ojciec jedno jesteśmy”). Uzdrowiony człowiek nie mógł łoża zostawić, bo wówczas mógłby do niego wrócić, co po ludzku oznacza, że uzdrowienie cofnęłoby się i choroba by powróciła. Jeśli jednak to łoże zabierze z sobą, czyli zmieni swój umysł trwale i zintegruje się z nim, to i uzdrowienie będzie trwałe.
Czy decyzja o woli wyzdrowienia jest oczywista?
Czy ludzie chętnie podejmują decyzję o uzdrowieniu? Na poziomie wypowiadanych słów- oczywiście tak. Każdy chce być zdrowy i posługując się modelem współczesnej medycyny, deklaruje to „tak” z myślą o cudownej pigułce, którą połknie i cud uzdrowienia będzie miał miejsce. U uzdrowicieli pigułkę można zastąpić dotykiem, masażem czy nawet spojrzeniem. Jednak, aby efekt był trwały, to powierzchowne „tak” nie wystarcza.
Znów możemy odwołać się do uzdrowień Jezusa, który chciał ludziom uświadomić inny świat, uzdrowić ich umysły, ale oni chcieli „znaków”, więc uzdrawiając umysły uzdrawiał i ciała, a na koniec procesu uzdrawiania mówił: „twoja wiara cię uzdrowiła” czy „nie grzesz już więcej”. Cóż te stwierdzenia oznaczają?
Przede wszystkim pokazują one, podobnie jak twierdzą współcześni uzdrowiciele, że to Siła Wyższa, Bóg uzdrawia, działając przez nich i w konsekwencji przez nas. Jednak aby to miało miejsce i to w sposób trwały, musimy zmienić sposób myślenia: musimy mieć wiarę, być pewni, że nasza rzeczywistość jest nie z tego świata, że my i Absolut, Bóg jednym jesteśmy. Musimy przemienić nasze życie, niejako oddać się Sile Wyższej, Bogu, uświadomić sobie nietrwałość i iluzję naszej codzienności, naszego życia, wszystkiego, co jak nam się wydaje, mamy. „Grzeszyć” to wracać do starego sposobu myślenia, tego sprzed uzdrowienia.
Jesteśmy bowiem tak uwiedzeni przez nasze ego, naszą tożsamość, że nie zauważamy, iż choroba to nasz wybór; że to myśmy ją, najczęściej nieświadomie, wybrali. Taki punkt widzenia nie będzie nigdy popularny wśród ludzi, jednak prawda bywa trudna. Stąd wielu ludzi, nie chce zmienić swego stylu życia, swojego sposobu myślenia, nie chce przemienić swojego umysłu i tym samym, mimo pozorów, nie podejmuje tak naprawdę głębokiej, ostatecznej decyzji o wyzdrowieniu.
Jak sprawić, abyśmy mniej chorowali i nie powracali do chorób po wyzdrowieniu?
Nie ma gotowej recepty i uniwersalnych prawd, aby krótko odpowiedzieć na to pytanie. Dróg do zmiany naszego sposobu myślenia, pozytywnej przemiany naszego umysłu jest tak wiele, że nie będę próbował ich tu analizować w szczegółach. Powiem tylko ogólnie, że to może być dobrze rozumiana religia- każda religia, różnego rodzaju medytacje, psychoterapie, niektóre ruchy związane z New Age, czy z Non Duality, ścieżki jogi, ruchy filozoficzne, a nawet fizyka kwantowa.
Jednak aby rozpocząć tę drogę, trzeba zrobić pierwszy krok. I myśl, która przychodzi mi do głowy to udzielenie sobie odpowiedzi na pytania, które znalazłem w książce Miriam Lundgren pt. „Jan od Boga. Posłany, by uzdrawiać”. Oto one:
- Kim jestem i co tak naprawdę jest dla mnie ważne?
- Czy to, co teraz robię i czym wypełniam mój czas, to właśnie moje powołanie?
- Czy związek, w którym jestem, jest tym, który pozwala mi wzrastać i rozwijać się… czy może ogranicza i mnie blokuje?
- Czy choroba fizyczna, zaburzenia psychiczne lub emocjonalne są wynikiem moich negatywnych myśli, pesymistycznego nastawienia do życia, nienawiści lub trudności wybaczenia komuś, kto według mnie nie zasłużył na wybaczenie?
- Jaki jest sens i cel mojego życia?
- Czy droga, którą idę, jest tą, na której wyrażam całą swoją osobowość, moje talenty, umiejętności i realizuję siebie?
I bez wątpienia jest tak, jak autorka tych pytań dalej pisze: „Wsłuchiwanie się w odpowiedzi na powyższe pytania to początek wielkiej podróży w siebie…”.
Myślę, że udzielenie sobie szczerych odpowiedzi na powyższe pytania jest swego rodzaju diagnozą naszego stanu. I jeśli to konieczne, to trzeba oczyścić swój umysł z niepokojących lub wręcz z zatruwających go myśli i emocji. Trzeba te emocje uwolnić, sytuacje przebaczyć, myśli uspokoić tak, aby móc spokojnie zająć się nową percepcją otaczającego nas świata. Potem dopiero możemy podjąć decyzję, którą drogą pójść, aby powoli i pozytywnie zmieniać swój umysł, jak również podjąć w pełni świadomą decyzję o tym, że chcemy być uzdrowieni. Wówczas nasze uzdrowienie będzie trwałe. Dodajmy jeszcze, że tą samą metodą można uzdrowić się z chorób ciała i duszy jak i utrzymać stan zdrowia fizycznego i psychicznego.
Podsumowanie
Jeśli zostaliśmy uzdrowieni lub proces naszego uzdrawiania rozpoczął się i chcemy stan zdrowia utrzymać w sposób trwały, jeśli widzimy, że konieczna jest korekta naszego stanu po to aby osiągnąć stan pełnego zdrowia fizycznego i psychicznego, najprawdopodobniej poza czynnikami fizycznymi, konieczna jest zmiana naszego umysłu jako przyczyny tego stanu. Tam bowiem znajduje się przyczyna naszych chorób i dysfunkcji. Uzdrowiciel, którego każdy z nas w sobie ma, działa w naszym polu energetycznym, w duchowej rzeczywistości i stąd konieczne jest uzdrowienie naszego umysłu po to, aby utrwalić przyczynę uzdrowienia, a skutek czyli ciało podąży za umysłem.
Słowa Jezusa „Twoja wiara cię uzdrowiła” oznaczają, że możliwe jest trwałe uzdrowienie, lecz aby tak się stało, powinniśmy nieco zmienić sposób widzenia świata i pamiętać kim jesteśmy.
Fot. w nagłówku: Park Etnograficzny w Tokarni. Muzeum Wsi Kieleckiej.
Dariusz, MocSwiadomosci.pl